20.11.2010 zakończyła się coroczna kursokonferencja trenerów i nauczycieli piłki ręcznej "Tułowice 2010". Po raz trzeci z inicjatywy naszego związku i wsparciu zaproszonych prelegentów i praktyków opolscy trenerzy podczas dwudniowego spotkania szkolili się teoretycznie i praktycznie w zakresie prowadzenia zespołu piłki ręcznej.
Prawie od początku sezonu 2010-2011 pracę w I ligowej ASPR Zawadzkie rozpoczął Adam Wodarski, który zastąpił G. Kamielina na ławce trenerskiej.
Adam Wodarski był grającym trenerem beniaminka 1 ligi, SPR-u Grunwald Ruda Śląska. W przeszłości Wodarski występował również w drużynach MTS-u Chrzanów oraz NMC Powenu Zabrze.
W jego debiucie drużyna z Zawadzkiego przegrała z Bochnią. W wywiadzie dla sportowych faktów powiedział 6.10.2010
- Przede wszystkim skupimy się na defensywie, gdyż uważam, że ten element głównie wymaga poprawy. Jeśli chodzi o atak, to będziemy chcieli wyprowadzać skuteczne i szybkie kontry. W tym kierunku powinniśmy iść, jeśli chcemy wygrywać. Za dużo graliśmy także w osłabieniu i nad tym też popracujemy. Wykluczenia mają duży wpływ na wynik końcowy, bo zespoły które przez większą część meczu grają w osłabieniu potem przegrywają. Przykładami jest ostatni mecz BKS-u w Halembie, czy wcześniejsze spotkanie Grunwaldu w Końskich. Dzisiejszy mecz pokazał, że musimy też popracować nad skutecznością i celnością rzutów. Ponadto, będziemy skupiali się na grze w ataku gdy wyłączony i indywidualnie kryty będzie Artur Pietrucha.
Czego można życzyć panu w tych rozgrywkach?
- To już nie będzie debiut, ale aby kolejne mecze kończyły się sukcesem. Jako trener rozliczany jestem ze zwycięstw, a nie z ładnej dla oka gry zespołu. Życzyłbym sobie także, aby drużyna wygrywała i wykorzystywała więcej sytuacji rzutowych niż miało to miejsce w Bochni.
Od sezonu 2008/09 pierwszoligową drużynę ASPR Zawadzkie objął Gienadij Kamielin, który poprzednio trenował Azoty Puławy. Pracował w Zawadzkiem do rozpoczęcia sezonu 2010/2011. Zastąpił on na stanowisku Stanisława Pakułę, który drużynę utrzymywał na wysokim 3 miejscu w tabeli (prowadził Zawadzkie od 2006r). Zadaniem jaki postawił zarząd klubu przed doświadczonym trenerem z Kazachstanu, był awans do ekstraklasy oraz praca z młodzieżą kilku sąsiadujących powiatów. W pracy z zawodnikami stosował znane metody polepszające grę obronną oraz umiejętne stosowanie taktyki. Na koniec pierwszego sezonu pracy, drużyna z Zawadzkiego nie sprostała w meczu barażowym AsBau Śląsk Wrocław, jednak apetyty także wśród kibiców na szybki awans drużyny z małego miasteczka na wzór Wągrowca pozostały. W sezonie 2009/2010 drużynie z Zawadzkiego w meczach z liderami I ligi grupy B zabrakło "zimnej krwi" oraz koncentracji do końca meczu.
Charyzmatyczny szkoleniowiec bardzo głośno przeżywa mecze drużyny i kieruje zespołem stojąc przy ławce trenerskiej.
Prezentujemy tekst wywiadu jaki udzielił w grudniu 2008 gazecie "Brzeska Powiatowa" http://www.brzeskapowiatowa.pl/ obecny koordynator kadry wojwódzkiej grup męskich Robert Karlikowski.
- Najważniejsze by pamiętać, że bez ambicji sportowej nie da się nic osiągnąć na żadnym szczeblu rozgrywek - mówi Robert Karlikowski
- Jak długo trwa pana trenerska przygoda?
- Już osiemnaście lat, rozpocząłem ją, gdy byłem jeszcze w trakcie studiów na AWF we Wrocławiu.
- Co uważa pan za swój największy sukces w karierze trenera?
- Najważniejszym osiągnięciem jest to, że nadal trenuję, są nowe wyzwania do podjęcia. Realizuję swoje marzenie, bo praca szkoleniowa jest tą, którą chciałem wykonywać.
- Kiedyś był pan szkoleniowcem drużyny seniorskiej. Jakie doświadczenia wyniósł pan z tej pracy?
- Dwa lata trenowałem seniorów. Jest to potężna różnica w porównaniu z prowadzeniem grup młodzieżowych. Ludzie grający w seniorach muszą łączyć grę z życiem prywatnym, zawodowym, nauką. Trener i zawodnik muszą borykać się z całkowicie innymi problemami.
- Jak w takim razie może pan porównać pracę z seniorami do pracy z młodzieżowcami?
- Młodzież to tylko nauka i gra. Każdy ma do osiągnięcia swój poziom mistrzostwa sportowego. Dla jednych będzie to gra w reprezentacji kraju, mistrzostwa świata, a dla innych występy w drugiej, czy trzeciej lidze. Młody zawodnik wciąż wierzy w najwyższe cele, dojrzały musi pogodzić się i odnaleźć w rzeczywistości. Najważniejsze, by pamiętać, że bez ambicji sportowej nie da się nic osiągnąć na żadnym szczeblu rozgrywek.
- Jakie są największe problemy w trakcie grania z młodymi, nie do końca ukształtowanymi jeszcze sportowcami?
- Cały czas wykonuje się pracę wychowawczą i trenerską. Najważniejsze jest wytłumaczenie młodym ludziom, że zabawa w sport musi iść ściśle w parze z nauką i odpowiednimi postawami.
- Najzabawniejszy moment, sytuacja ze szczypiorniakowego życia?
- Myślę, że było wiele zabawnych sytuacji, a jedna z nich, którą pamiętam najbardziej wydarzyła się podczas wyjazdowego meczu w Tarnowie, gdy grałem jeszcze w drugiej lidze. W dzień meczu, do południa, mieliśmy czas wolny, więc postanowiliśmy się zabawić w hotelu w ganianego. Weszliśmy do windy w osiem, dziewięć osób (pomieszczenie dla maksymalnie sześciu). Winda była tak obciążona, że zjechaliśmy aż do piwnicy. Zablokowała się i musieliśmy czekać, aż ktoś nas odblokuje. Wzywaliśmy pomocy. Człowiek, który przyszedł nas wypuścić oniemiał i wytrzeszczył oczy z wrażenia. Nie mógł uwierzyć widząc upakowaną drużynę piłkarzy ręcznych, mierzących nierzadko po dwa metry wzrostu i więcej, na jednym metrze kwadratowym.
- W przeszłości był pan piłkarzem ręcznym. Jakie ma pan wspomnienia z tego okresu, sukcesy, porażki?
- Bardzo mile wspominam czasy, gdy graliśmy jako młodzieżowcy.
Z Waldkiem Niewczasem, Markiem Szulczewskim i innym świetnymi zawodnikami tworzyliśmy bardzo silny zespół, liczący się w rozgrywkach na szczeblu krajowym. Również wspominam grę w zespole, który awansował do drugiej ligi (dziś druga liga jest tylko z nazwy, faktycznie jest trzecią - przyp. red.). Była to najwyższa klasa rozgrywkowa w jakiej kiedykolwiek występował Brzeg. Pomyliliśmy się wówczas tylko w jednym meczu, przeciw Wiśle Puławy. Wygrywaliśmy do przerwy siedmioma bramkami, a przegraliśmy mecz dwoma. Mogła być wtedy pierwsza liga w Brzegu.
- Dlaczego wielu zawodników po skończeniu szkoły średniej, a często już po gimnazjum, kończy karierę szczypiornisty?
- Brzeski Orlik jest praktycznie drużyną amatorską i gdy przychodzi moment wyboru drogi życiowej, podjęcie decyzji o studiach, pracy chłodna kalkulacja bierze górę nad hobby, jakim jest uprawianie sportu.
- Czym się pan teraz zajmuje?
Miło nam poinformować, że Wojewódzkie Związki Piłki Ręcznej otrzymały do przekazania szkoleniowcom drugie wydanie książki Zdzisława Zielonki trenera Olimpu Grodków pt. "Abecadło piłki ręcznej".
Zainteresowani jej otrzymaniem proszeni są o kontakt z właściwym WOZPR-em czyli także z naszym biurem.